-°   dziś -°   jutro
Niedziela, 28 kwietnia Paweł, Waleria, Ludwik, Piotr, Bogna, Witalis

Felieton: znaki i chodniki

Opublikowano 08.10.2023 10:40:00 Zaktualizowano 08.10.2023 10:42:45 top

Felieton. PAPA pochyla się dziś nad paradoksami polskiego oznakowania drogowego oraz zmianami, które zachodzą na naszych drogach. Choć kilometrów chodników przybywa, a przejścia dla pieszych stają się codzienną normą, to wydawać by się mogło, że komfort i bezpieczeństwo pieszych są wciąż traktowane po macoszemu. PAPA zauważa nie tylko niezgodności pomiędzy bezpieczeństwem a obowiązującymi limitami prędkości, ale również rzuca krytyczne spojrzenie na arbitralność oraz często nielogiczność rozmieszczenia znaków drogowych, poddając pod dyskusję, czy system oznakowania dróg naprawdę służy bezpieczeństwu, czy może stał się jedynie narzędziem manipulacji i kontroli kierowców.

Przez ostatnie lata przy drogach krajowych, wojewódzkich i powiatowych powstały kilometry chodników. I bardzo dobrze, bo zwłaszcza przy rozproszonej zabudowie naszych miejscowości, jesiennych ciemności, które zaraz po zmianie czasu czekają nas jak każdego roku, bycie pieszym, poruszającym się wąskim poboczem, było zawodem wysokiego ryzyka. Dziś powoli chodnik staje się normalną częścią najbardziej uczęszczanych dróg, choć mam wrażenie, że powszedniejące samochody, motocykle, etc powodują, że wyjście z domu na tzw nogach staje się raczej rozrywką, a nie, jak kiedyś codziennością.

Wszyscy się zgadzają, ze droga, przy której wybudowano chodnik staje się bardziej bezpieczna. To stwierdzenie niemal oczywiste. A jednak analiza oznakowania dróg, przed i po wybudowaniu chodników, wcale o tym nie świadczy. Pomijając tereny zabudowane (do których jeszcze niżej wrócę) nie zdarzyło się mnie zaobserwować sytuacji, w której po wybudowaniu chodnika zrezygnowano z limitów prędkości dla kierowców albo je zwiększono. Było ograniczenie do 70 km bez chodnika, jest dalej chociaż obok drogi biegnie szeroki chodnik oddzielony od jezdni pasem zieleni. Takich sytuacji jest więcej. Albo zatem ograniczenie obowiązywało nie z powodu tego, że chodnika nie było i piesi wędrowali skrajem jezdni, albo chodnik nic nie zmienił w bezpieczeństwie ruchu na danej drodze (przynajmniej w ocenie zarządcy danej drogi). 

Zdaję sobie sprawę, ze rzeczywistość jest nieraz nieco bardziej skomplikowana. Chciałem jednak sprowokować dyskusję na temat oznakowania dróg publicznych i obowiązujących na nich zakazów i limitów. Ja osobiście hołduję przy tym zasadzie, że jak zakazów i nakazów jest za dużo, a uzasadnienie ich tworzenia jest nieczytelne to człowiek po prostu przestaje na nie reagować. 

Zobacz również:

Typowym przykładem kompletnej samowolki w zakresie oznakowania dróg są znaki wyznaczające początek obszarów zabudowanych. Każdy kierowca może pewnie, jak z rękawa, sypać przykładami, w których znaki te stoją w szczerym polu, pełniąc zdaje się wyłącznie jedną rolę – miejsca, w którym może przyczaić się Policja z radarem. Są takie trasy, na których wręcz ma się wrażenie, że jedynym kryterium przemawiającym za postawieniem takiego znaku w tym, a nie innym miejscu jest ukształtowanie terenu sprzyjające wygodnemu ustawieniu policyjnego patrolu. I mam wrażenie, a nawet pewność, że lata mijają, system się zmienił, a z tymi absurdami nikt nic nie robi. 

Profesjonalne państwo powinno dbać o to, aby jego obywatele przestrzegali przepisów, w tym drogowych, nie ze strachu, a głównie z powodu ich racjonalności. To powinno być główne założenie urzędników, którzy przygotowują projekty organizacji ruchu. Chyba jednak tak nie dzieje się za często. Modelowym przykładem w tym względzie była sytuacja sprzed kilku laty na dk28 od Mszany Dolnej do Limanowej czy nawet dalej do Nowego Sącza, gdzie podwójna linia ciągła obowiązywała całymi kilometrami. I nie wierzę, że urzędnicy GDDKiA w Krakowie nie wiedzieli, że droga ta obsługuje ruch nie tylko samochodowy. Że jadą nią bardzo często ciągniki rolnicze, furmanki, rowerzyści, koparki i inne rozmaite wolno jadące pojazdy. I podróżując za takim traktorem niejeden kierowca miał dylemat – wyprzedzić łamiąc przepis że na podwójną ciągłą nie można nawet najechać czy wlec się np. od Zamieścia do samej Limanowej bo rolnik akurat jechał na targ. Albo samochód nauki jazdy, który wybrał się z Limanowej do Nowego Sącza na pierwszą jazdę po mieście, w którym zdaje się egzamin i przerażony nie przekracza na trasie 40-50 km/h.

Gdyby został podjęty trud, aby te wszystkie absurdy pousuwać, zrewidować postawione przez iluś tam laty znaki, które może kiedyś miały jakieś uzasadnienie, ale na pewno nie mają go dzisiaj wierzę, że zachowania drogowe stałyby się bardziej racjonalne, jazda bardziej płynna i z pewnością bezpieczniejsza. I może wtedy doczekam emblematycznej sytuacji w której drogowcy powiedzą, że skoro wybudowali chodnik i poprawili bezpieczeństwo to usuwają zakaz, który w związku z tym przestał być aktualny. I robią to po to, aby po drodze po prostu podróżowało się wygodnie. 

Komentarze (6)

ciekawy
2023-10-08 12:59:32
1 3
to jest temat na felieton???
Manitou
2023-10-09 08:22:09
0 0
No czymś trzeba zapełniać szpalty, nawet takimi "felietonami" hehe
Odpowiedz
rotator
2023-10-08 14:05:05
0 1
Podobnie jak w Przyszowej i Świdniku. Było ograniczenie prędkości do 60 km/h przed poszerzeniem drogi i wybudowaniem chodnika i dalej jest. Drogą jedzie się teraz zupełnie inaczej. Spokojnie prędkość można by podnieść np do 70 na godzinie jazda była by płynniejsza a bezpiecześtwo na tym by wcale nie ucierpiało bo i tak kierowcy jeżdzą tam średnio 70 - 80 a sa pewnie i tacy co gniotą ponad 100. Uważam też że idiotycznym rozwiązaniem są te ograniczenia pod znakiem miejscowości i obowiązują w całej wsi. Jak ktoś jedzie pierwszy raz a wiocha jest cakiem długa, a droga bardzo dobrej jakości to nie dziwota że się ktoś się zapomnii i za mocno przyciśnie a jakby znak stał za każdym skryżowaniem to wtedy nie ma szans nie zauważyć. Kwestia podwójnej ciągłej to też temat rzeka. Jak ktoś jest piratem drogowym i chche wyprzedzać bez widoczności to i tak to zrobi i nie powstrzyma go przed tym ta magiczna podwójna ciągła
Manitou
2023-10-09 08:20:50
0 0
To że ktoś łamie limity prędkości nie znaczy że ma ich nie być, to że ktoś jest debilem i wyprzedza bez widoczności nie znaczy że trzeba zlikwidować podwójną ciągłą bo jednak wielu kierowców stosuje się do przepisów. A to że wybudowano chodnik wcale nie musi oznaczać że trzeba podnieść limit prędkości przez wioskę, bo dalej możesz spotkać na tej drodze np. krowy czy maszyny rolnicze, A taka droga jak przez Przyszową to jednak nie autostrada, jest tam 60 i w zupełności wystarczy bo ci co teraz lecą te 10-15 km/h szybciej lecieliby jeszcze szybciej a to jednak teren zabudowany!
rotator
2023-10-09 12:26:13
0 0
to takim myśleniem musimy wprowadzić wszędzie ograniczenie do 40 kmh bo "trzeba zostawić zapas' dla łamiących przepisy. Powinno się urealnić ograniczenia prędkości a następnie surowiej respektować ich łamanie. Podobnie z podwójną ciągłą, nie stosować jej profilaktycznie wszędzie nawet na dwu kilometrowej prostej jak ma to miejsce nader często na DK 28
rotator
2023-10-09 12:32:32
0 0
kierowcy przyzwyczaili się do kwot mandatów i łamią przepisy. Po za tym patroli wcale nie ma aż tak dużo. W tej właśnie Przyszowej kierowcy wpadają do obszaru zabudowanego w okolicy delikatesów z prękością nie raz 80-100 na godzinie. Nawet to że zainstalowano radar wyświętlający prędkość ich nie zraża. Podobnie zresztą w Jodłowniku czy Jurkowie. Kary powinny być większe a wiele ograniczeń zlikiwidowanych albo dostoswanych do zmieniającej się rzeczywistości (lepszych dróg, chodników etc etc)
Pokaż wiecej (2)
Odpowiedz
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Felieton: znaki i chodniki"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]